wtorek, 23 lutego 2016

Mój ulubiony jesienno-zimowy płaszcz w różnych odsłonach, czyli jak dzięki dodatkom zmieniam się z eleganckiej damy w młodą staruszkę

Witajcie!

Po odkryciu, że mojego bloga czytają osoby spoza moich znajomych, postanowiłam odrobinkę zwiększyć swoją aktywność (z tego miejsca pozdrawiam Jeża w naleśniku, którą poznałam przedwczoraj dzięki blogosferze. Okazało się, że też uwielbia "Fullmetal Alchemist" ♥). Tak więc dziś zebrałam swoje pośladki w troki i postanowiłam zrobić kolejną notkę.

Tak, wiem, miał być haul. No ale powiedzmy, że go przekładam na potem, gdyż za bardzo napaliłam się na dzisiejszy pomysł bym go nie wprowadziła w życie jak najszybciej. Zauroczona moimi nowymi nabytkami musiałam wręcz się pochwalić tym, jaki mam gust (lub jak bardzo go nie mam, zależy od punktu widzenia).

Zanim jednak przejdę do konkretów, to ogłoszę, że wprowadzę od czasu do czasu do notek trochę lifestyle'u, ponieważ moje wypociny wydają mi się strasznie niepełne przez brak literek. Nie wiem, miewam wtedy nieodparte przeczucie jakbym wcale się nie postarała. No i nikt nie odpowiedział mi na przedwczorajsze pytanie, więc musiałam poradzić sobie sama z decyzją. Cóż, takie życie.

Kawałek jego dodam teraz, gdyż chcę się pochwalić kolejnym wytworem Ani (lokowanie produktu XD Tylko ostrzegam, że można się natknąć na yaoi) dla mnie, bo jest superowy. ♥ Zrobiła mi go na lekcji na luźniejszej godzinie, by poprawić mi nastrój.
Uwielbiam jak ktoś dla mnie rysuje, jeszcze bardziej wielbię jak ktoś robi to tak ślicznie jak ona.


Dobra, koniec offtopu na ten moment. Przejdźmy do tytułu notki.

Jak zapewne wiecie mój styl ubierania się jest zupełnie skrajny oraz noszę to, na co po prostu mam ochotę. I u mnie to nie ogranicza się do jednego dnia wyglądania "elegancko", a drugiego "luźno". O nie. Owszem, też tak się czasem noszę, jednakże w mojej szafie jest większy przekrój rzeczy. Od gustownych cygaretek w kilku wersjach kolorystycznych, poprzez plisowane spódniczki, jeansy, aż do fioletowych spodni z lycry. A u góry od koszul w kwiatki przez jednokolorowe koszulki na ramiączkach, t-shirtów z najróżniejszymi nadrukami (damskie i męskie) do dziadkowych swetrów. I jest tego oczywiście o wiele więcej, gdyż moja szafa to jeden wielki lumpeks.

Dzisiaj postanowiłam pokazać jak ostatnio się noszę w te chłodniejsze, lecz bezśnieżne dni. Tutaj też o dziwo mogę pobawić się stylizacjami w zależności od mojego kaprysu.

Czasami lubię wyglądać szykownie, by w jakimś (minimalnym) stopniu trafić w kanony mody. Ubierając się tylko i wyłącznie alternatywnie bym oszalała.

Kapelusz: Vinted (był dostępny w H&M)
Szalik: Lookaah
Płaszcz: Second-hand (dorwałam go za dwa złote)
Spodnie: Second-hand
Skarpetki: Primark
Buty: Zara





Jednakże często wyglądam po prostu tak:



 Lub tak:


Czy te ubrania nie przypominają Wam staruszki? Bo mi tak.


Berety: http://brooklynbutik.pl (nie, nie prowadzę z nimi współpracy)
Wystający golf: Second-hand
Narzuty: Second-hand
Płaszcz: Second-hand

Jeszcze raz przepraszam za zdjęcia, że nie są jakoś super zrobione oraz tło nijakie, ale do dyspozycji mam tylko swój ukochany aparat, kawałek ściany w pokoju, statyw i softbox/parasolkę i żadnej osoby do pomocy. Jestem prawie jak silna i niezależna kobieta.

Tak, wiem, wyglądam w tym aseksualnie. Na szczęście ma to swoje zalety. Pierwszą jest, że podobam się sobie, nie innym. Wolę przypodobać się swoim gustom niż obcych mi ludzi. Drugim atutem tarczy staruszki jest fakt, że żaden samiec alfa nie zechce mnie poderwać na ulicy/w pociągu/gdziekolwiek, gdyż tego nie znoszę.


Okej, to koniec na dziś. Będę wdzięczna za komentarze czy cokolwiek, bo w poprzednim poście ich nie dostałam. 

Tymczasem się z Wami żegnam. Do zobaczenia następnym razem!

Natasha

niedziela, 21 lutego 2016

Zostałam nominowana do "Threefold Liebster Award Nomination", więc odpowiadam!

Witajcie!

Dzisiejszego dnia będzie post inny niż te, które zwykle bywały na blogu, taki tam offtop.
Mianowice wczorajszego wieczoru weszłam sobie na bloga, gdyż od dawna zbierałam się na odpisywanie komentarzy, na co po prostu nie miałam nastroju lub po prostu o tym zapominałam (z naciskiem na to drugie. Ach, moja krótka pamięć jak u sklerotyka!). Zauważyłam nowe skomentowanie bloga, dokładnie dodane 18 lutego, że ktoś mnie właśnie nominował i docenił moje marne kilka notek, które wydawały mi się dosyć nieciekawe. Nie wiem, może powinnam rozszerzyć tematykę bloga o moje drugie hobby, cobym dodawała więcej postów, co za czym idzie: częściej bym się udzielała tutaj. Co o tym sądzicie? Proszę o odpowiedź, gdyż to dla mnie ważne. Tą drugą pasją jest dosyć mainstreamowa w tych czasach fotografia, jednakże znajomi twierdzą, że mam jakiśtam talent, więc czemu by się nie rozwijać.

No ale przejdę już do rzeczy:

Co to jest "Threefold Liebster Award Nomination"?

To taka w sumie zabawa, gdzie nominujesz inne blogi, gdy uważasz, że są dobrze i starannie wykonane, przyjemnie Ci się je przegląda oraz ogólnie aprobujesz mocno całokształt. To takie "Gratuluję, w moich oczach wykonałeś kawał dobrej roboty". Dzięki nominacją blog jest "narażony" na większą ilość czytelników bez tego idiotycznego "obs za obs?". A to dobrze, prawda?
Można nominować 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań oraz odpowiadasz na 11 pytań zadanych Tobie, ALE nie możesz nominować bloga, który nominował Ciebie. To by było takie błędne koło, nieprawdaż?


Ja dostałam nominację od http://wersquu.blogspot.nl/, za co serdecznie dziękuję! Czuję się doceniona.


Moje odpowiedzi:

1. Gdzie spędziłaś swoje ostatnie wakacje?

Przy tej odpowiedzi pospamię trochę zdjęciami, gdyż chcę jak najlepiej zobrazować to, co przeżyłam, lecz zrobić to jak najkrócej (bo jakby nie patrzeć to nie jest notka o moich wakacjach, tylko odpowiedź na pytanie, i tak za dużo się rozpisałam, chociaż poproszono mnie o dużą ilość literek w tekście).
Większość spędziłam niestety w domu, jednakże miałam bardzo przyjemne akcenty w te wakacje. Najpierw pojechałam razem z Eri (wspominałam o niej tutaj) oraz jej znajomymi do ZOO w Gdańsku, gdzie mogłam podziwiać śliczne zwierzątka z ciepłych krajów i nie tylko, a także zrobiłam swoje ulubione zdjęcia aligatora.


O a tu ja jeszcze w blond włosach

 Następnie miałam przyjemność jechać razem z jedna z moich dwóch najlepszych przyjaciółek, Jowitą, na dwa tygodnie do Jarocina, do jej przyjaciółki oraz mojej bardzo dobrej znajomej, Pauliny. Pierwszego oraz drugiego dnia oczywiście wybrałyśmy się do Jarocińskich lumpeksów, w których wydałam około 80zł, ale warto było. 
Przeszłyśmy się nawet na festiwal, aby napić się razem z jej znajomymi na rowach. W sumie to ma bardzo fajne znajome, dostawałam darmowe piwa.


Jeździłyśmy sobie także od czasu do czasu do Poznania. Byłyśmy w Manekinie na naleśnikach, które w połowie jedzenia były już za słodkie i bez zamówienia lemoniady nie dało się ich zjeść, ale ja podołałam zadaniu! A także na lodach tradycyjnych, wykonywanych na miejscu. Szczerze mówiąc to były najlepsze lody jakie jadłam w życiu.


A sam Jarocin i okolice to naprawdę prześliczne miejsca. Mogłabym o nim wiele opowiadać, ale streszczę moje odczucia, by nie zanudzać.
Z jednej strony ma w sobie piękno i delikatność, o czym świadczy dużo zieleni wokół oraz elegancja budynków.



 A z drugiej czuć dawny alternatywny urok tego miasta

Niestety wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Ale dosłownie cztery godziny po kilkugodzinnej podróży ruszyłam do Łeby, 40 minut drogi ode mnie autobusem czy szynobusem, by odwiedzić drugą z najlepszych przyjaciółek, Emilkę (nazywaną przeze mnie Romanem lub Klajną). Złożyłam jej dwie takie wizyty. Więcej niestety nie zdążyłam, gdyż urok całych tych wakacji prysł, gdy pod koniec wakacji przy mojej trzeciej wizycie w tej nadmorskiej miejscowości przyjechałam na jej pogrzeb.

Także wakacje spędziłam w sumie 5/10. Było miło, ale szlag wszystko trafił. Pewnie polecą zaraz hejty, że "jak możesz o tym mówić tak spokojnie hurr durr", no ale co ja mam zrobić? Czasu przecież nie cofnę, a ona nie chciałaby, bym była smutna z tego powodu przez całe życie. Ewentualnie zaraz zobaczę, że się żalę, by zdobyć obserwatorów, attention whore i tak dalej. Tego nawet nie skomentuję jak się takie coś pojawi. XD
Oczywiście robiłam także inne rzeczy w wakacje, lecz były one mniej istotne niż to, co opisałam.

Tym oto dziwnym akcentem przechodzę do pytania drugiego:

2. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku i dlaczego?

Oesu, nie potrafię za nic w świecie wybrać tylko jednej pory roku. Każda dla mnie ma swój niepowtarzalny urok oraz piekielne wady, których znieść nie mogę. Pozwól więc, że opiszę co mi się w danej porze roku podoba, a co nie:

Wiosna: Zaletą tej pory roku jest to, że wszelkie kwiaty rozkwitają. Kwiaty są piękne, te o delikatnych kolorach perfekcyjnie trafiają w mój kanon piękna. Można się dosyć lekko ubrać, nie będąc skazanym na kurtkę zimową, taka pogoda sprzyja strojeniu się bez okrycia wierzchniego. No i późną wiosną można już kąpać się w jeziorze jak jest dosyć ciepła temperatura wody. Wadą jest jednak ryzyko opalenia się oraz napływ zbyt wielkiej radości pogodowej, zazwyczaj pokazywanych w zdjęciach fotografów-amatorek, które nałogowo robią zdjęcia swoim koleżanką w prawie takich samych stylizacjach w parku. Nie wiem, jestem na to wyczulona i szczerze mówiąc radosna wiosenna pogoda nie uderza do mojego poczucia piękna jeśli w okolicach jest sama intensywna zieleń oraz kwiaty w zbyt żywych kolorach.
Mam także w tym okresie czasu urodziny (pierwszego maja, komunistyczne święto), co także mogę zaliczyć do pozytywnych cech.

Lato: najcieplejsza z pór roku. Największą zaletą są oczywiście wakacje od szkoły, dwa miesiące opierdzielania się na wszystkie sposoby bez konieczności nauki. Można robić co się chce oraz jak się chce. Tygodniowy biwak przy jeziorze z gitarą w ręku? Wyjazd za granicę w celu zwiedzania danego miasta? Niezapomniane spacery z przyjaciółmi letnimi wieczorami? Czemu nie! Duża dostępność czasu na to pozwala. Mnie jednak odrzuca w tej porze roku "zbyt wielka ilość cebuli" nad polskim morzem, no nie ma gdzie się położyć na plaży za dnia! Zamiast szumu fal słychać tylko krzyczące dzieci na w odległości kilku metrów, płytkie rozmowy facetów po czterdziestce z brzuchem piwnym oraz to irytujące JAGODZIANKI SPRZEDAJĘ JAGODZIANKI LODY ALGIDA I POPCORN ZAPRASZAM NA LODY I POPCORN! No i często nie ma jak popływać na materacu gdy jest ciepła woda, bo na każdym kroku są ludzie. Co innego już wcześniej wspomniane chwile po zmroku, ale wtedy wolę się nie kąpać. To zbyt niebezpieczne. Wtedy lepiej siedzieć na plaży i obserwować morze siedząc na piasku z najbliższymi znajomymi, biegać po plaży na bosaka, a potem udawać piasek gdy jeden z nich się odwróci, by następnie iść do całodobowej knajpki na zapiekankę, którą jadłoby się po kolei, że niby jest fajką pokoju, a w oczekiwaniu na nią otwierać książki z biblioteczki plażowej i otwierać na stronie 69, że niby pierwsze zdanie opisuje Twoje życie seksualne (robiłam już tak, polecam). Kolejną wadą jest to, że jest gorąco i słońce piecze jak cholera, a to zwiększa ryzyko opalenizny. Szczerze jej nie znoszę, gdyż w nawet największym muśnięciu mojej skóry przez promienie słoneczne wyglądam jak plastikowa solara.

Jesień: Najbardziej melancholijna z pór roku i chyba najpiękniejsza jak dla mnie. Wczesną jesienią świat przysłania warstwa kolorowych liści, które potem tracą swój koloryt po kilku tygodniach. Przeciętni ludzie nie lubią takiej szarości podczas gdy ja podczas takiej smutnej pogody czuję się najlepiej. Po prostu te przygnębiające kolory oraz szarość nieba podoba mi się najbardziej, dostaję wtedy nagłego przypływu weny oraz świat widzę znacznie piękniejszym. Wadą jest to, że trzeba wyciągać już z szafy okrycia wierzchnie, chociaż w sumie odkąd zakupiłam moje babcine szaliki oraz narzuty i moherowe berety, przestałam na to narzekać. No i można nosić starodawne swetry z wzorkami, których jest pełno w ciucholandach za grosze, gdyż są niemodne.

Zima: Jak świat okrywa biały puch, wydaje się wtedy magiczny, urwany z baśni. Jak go nie ma, jest wtedy szaro i ponuro, co również mi nie przeszkadza. Jest tutaj też dużo przerw od nauki na święta (dawanie i dostawanie oraz dobre jedzenie! <3) Drażni mnie jednak zbyt wielkie zimno, a dokładnie noszenie tych okropnych kurtek zimowych, robionych nie wiadomo czemu w rażących kolorach lub/i z tymi obleśnymi złotymi wstawkami. Fuj. Rzadko kiedy mogę znaleźć kurtkę, która naprawdę mi się podoba (na szczęście w tym roku uratowała mnie Zara oraz moje ulubione second-handy). No i jak jest śnieg, to ma się pełno błota w domu jak wróci się z dworu, nie można pójść w butach do pokoju.

3. Czy uważasz, że gimnazjum zmienia ludzi? Tez uległeś/aś tej zmianie?

Większość internautów mówi, że gimnazjum zmienia dzieciaka w gimbusa, który chce poszpanować przed znajomymi w zażywaniu różnych używek oraz uprawianiem seksu przed staniem się legalnym. Dla mnie to dosyć patologiczne zachowanie, ale nie o tym mowa. Osobiście nie uległam takiej zmianie poprzez zmianę środowiska, gdyż moja podstawówka była połączona w gimnazjum i jedyne co się u mnie zmieniło to kilku nauczycieli i więcej materiału do nauki jeśli chodzi o środowisko. Jeśli zaszły we mnie jakieś zmiany, to nie są one absolutnie spowodowane nagłą zmianą otoczenia.

4. Masz jakieś swoje hobby? Swoje ulubione zajęcie? Jakieś nietypowe zainteresowania?

Owszem, mam. Mam nawet je umieszczone w opisie, lecz wspomnę o nich także tutaj:
Szczerze mówiąc nie wiem czy bardziej wolę fotografię niekomercyjną (Chamska reklama fanpage) czy modę alternatywną, serio. Uwielbiam zarówno uwieczniać świat swoimi oczami w formacie JPG lub PGN jak i nadawać porzuconym ubraniom nowe życie w mojej szafie. W tym pierwszym gdy wyjdę w plener to mogę spędzić nawet kilka godzin na fotografowaniu okolicy, w jakiej się znalazłam, najlepiej się w sumie czuję, gdy robię to w samotności. Wtedy nie kontaktuję się z nikim, zostaję tylko ja i aparat (nazwałam o Envyszanka. Taka śmieszna gra słówek, LUSTrzanka = ENVYszanka, hehehe... ale ja jestem nieśmieszna). Przy moim drugim hobby nie wiem czy wolę być sama czy nie. Z jednej strony fajnie doradzić się kogoś co sądzi o tym jak w czymś wyglądam, ale z drugiej strony nie lubię być mentalnie poganiana gdy mój towarzysz skończy oglądać asortyment.
Moim kolejnym hobby, równie ważnym, są oglądanie anime i pisanie fanfiction. Uwielbiam oglądać anime z Jowitą. A co do fanfiction to wysyłam je tylko znajomym, są zbyt intymne.

Dodatkowo jeszcze uwielbiam grać w Neko Atsume, gotować dla osób, które lubię, oglądać swoich ulubionych youtuberów (ZDupy, Karolek i RedLipstickMonster), a także słuchać muzyki i... białego szumu. Tak, to ten śmieszny dźwięk, co wydają sprzęty AGD, wentylator, samochody i wszystko, co ma procesor lub silnik. Mikser, PC, suszarka, wiatraki... no wszystko. I o dziwo jestem do tych dźwięków wybredna. Jak nie mogę mieć włączonego TV lub radia na noc, włączam słuchawki (bez których się nie rozstaję) i słucham właśnie tego szumu na telefonie. Nie mogę spać, gdy jest zbyt cicho w pomieszczeniu, gdyż nagłe dźwięki z zewnątrz mnie rozpraszają.

5. Masz jakieś fobie? Jeśli tak, to je opisz.

Panicznie się boję zasypiać sama w pomieszczeniu. Na tyle, że zasypiam z włączonym światłem i telewizorem, albo chociażby z dającą całkiem sporą ilością światła lampką i słuchawkami w uszach (choć przy tym jest trudniej). Nie wiem zupełnie czego się boję. Chyba jakichś potworów i zdolności nadprzyrodzonych oraz włamywaczy, co poderżną mi gardło lub uduszą poduszką za telewizor, laptopa i lustrzankę. No i nawet pełen serwis składający się z włączonego światła, telewizora i facebooka na swoim profilu (nigdy na dashu, żeby nie wyskoczył mi zwiastun horroru), a i tak budzę się przynajmniej raz w nocy. Problem całkowicie znika, gdy w pomieszczeniu jestem z kimś. Mamą, Jowitą, kimkolwiek mi znanym. Wtedy zasnę w każdych warunkach bezproblemowo.
Swojego czasu bałam się jeszcze psów, gdyż kiedyś jeden się na mnie rzucił, jednakże przychodząc do mieszkania Jowity, która ma cztery chihuahuy i dwa amstaffy, byłam zmuszona odstawić fobię na bok.

6. Masz jakieś zwierzę? Jak ma na imię? Wstaw jego zdjęcie.

Niestety nie mam, ale jak tylko wyprowadzę się na swoje, przygarniam kota. To jest jeden z moich celów życiowych. Uwielbiam koty i gdyby nie dezaprobata mamy, już miałabym kilka kociaków w domu. Na razie mogę się tylko nacieszyć dokarmianiem bezdomnych kociąt napotkanych po drodze (ciekawostka: zawsze noszę karmę dla nich w plecaku). Swojego czasu widywałam w okolicy mojego domu prześliczną oraz przyjazną kotkę bez oka, nazwałam ją Misha. Niestety moja mama nie zgodziła się na przygarnięcie jej, a od dwóch miesięcy jej nie widziałam.




7. Jakie jest Twoje zdanie o karze śmierci?

Oesu, nie wiem w sumie. Mam strasznie dziwny pogląd na tę sprawę. Mianowicie według mnie więźniowie skazani na dożywocie bez możliwości skrócenia kary za dobre sprawowanie powinni mieć wybór żyć w kiciu (XD) do końca swoich dni lub umrzeć w więzieniu. Niektórzy pewnie by skorzystali z opuszczenia tego okropnego miejsca poprzez przejścia tam na drugą stronę, więc i kilka miejsc by się zwolniło. No i oni by mieli mały (wielki) wybór co ze sobą począć w tej okropnej sytuacji (do której sami doprowadzili, chorzy zwyrodnialcy, no ale...).

8. Czym jest dla Ciebie ojczyzna? Czy uważasz, że warto byłoby oddać za nią życie?

Kiedyś miałam takie podejście, że ojczyzna jest sprawą ważną, jednakże teraz ci wszyscy współcześni patrioci obrzydzili mi to (no, nie wszyscy, chodzi mi teraz o to rozwydrzone bydło demolujący miasto w imię ojczyzny, przy czym mu tylko szkodzi, narażając na koszta i naruszający budżet państwa). Teraz patriotyzm jest zbyt często mylony z nienawiścią do osób o innej orientacji, kolorze skóry i kulturze. To znaczy nie można z tym przesadzić tak jak na zachodzie, ale politykę odstawmy na bok.
Wracając do tematu: fajnie mieć swoją ojczyznę z tak ciekawą historią, jednakże jak dziś patrzę na Polaków, to nie mam być z czego dumna oprócz przeszłości i pojedynczych jednostek. Większość polityków myśli tylko o sobie i o swoich portfelach, a typowy Polak ma strasznie płytkie poglądy, poczucie stylu oraz poczucie humoru (obserwuję to zjawisko już od dawna). No po prostu nie czuję się związana z tym krajem.

Czy chciałbyś być sławny? W jaki sposób?

Fajnie by było być znanym fotografem. Lub być fejmem internetowym dzięki temu blogowi lub mojej twórczości (za jakiś czas zabieram się za tego youtube, obiecuję!). Najbardziej mi chyba zależy na samorealizacji artystycznej połączonej z większą szansą na zarobienie odpowiedniej ilości pieniędzy, bym mogła podróżować po świecie, mieć ładne mieszkanie z wymarzonym balkonem oraz urządzonym pokojem według mojego widzimisię, a także by zapewnić godne życie moim przyszłym zwierzakom, na które będzie mnie stać dzięki sławie i dobrym zarobkom.

10. Czy przed rozmową telefoniczną powtarzasz sobie w głowie, co powiesz?

Nie, ale przed pójściem nad grób Klajny myślę sobie co jej powiem po położeniu kwiatów na nagrobku. Zawsze coś do niej mówię w nadziei, że ona to słyszy i wyczekuje naszego spotkania.

11. Co to jest dla Ciebie "doskonały dzień"?

Doskonały dzień jest dla mnie wtedy, gdy spędzę go bez chwili czasu na nudę, lecz trochę odpocznę w trakcie wykonywania wszystkich czynności. Podam przykład jakbym mogła spędzić taki dzień:
Jadę z kimś (wybierzmy sobie na przykład Jowitę, bo mieszka pięć minut ode mnie) do Trójmiasta. Na początku idziemy w jakieś miejsce, któremu chciałabym zrobić zdjęcie, lub jeździmy po całym mieście, bym mogła znaleźć odpowiednie kadry do uwiecznienia. Następnie w zadowoleniu ze spełnienia artystycznego idziemy do jakiejś rzadko odwiedzanej kawiarenki lub knajpy wypełnionej starociami, takiej gdzie nie ma tłumów, by napić się pysznej kawy, gorącej czekolady bądź kufla piwa z sokiem karmelowym. Potem znów ruszamy w poszukiwanie kadrów, gdy się ściemnia i światełka w mieście bardzo ładnie świecą. Po kolejnej dawce wypełnionej pamięci w aparacie udajemy się do centrum handlowego na zakupy, na przykład do TKMaxxxu, gdzie można znaleźć śliczne artykuły do domu.
Po całym dniu wracamy do domu i jedna idzie na noc do drugiej, gdzie oglądamy anime, jakieś odmóżdżające seriale, youtuberów lub "Warsaw Shore".
A jak moja Ania narysuje mi jakiś art z Envym (i mną) to już w ogóle jestem szczęśliwa ♥ No patrzcie jak pięknie rysuje no (tak, to jest ten moment, w którym możecie mnie uznać za spierdoloną. XD)


(te dwa ostatnie mam lub miałam na tapecie telefonu, takie piękne! ♥ XD)



Moje Pytania:

1. Opisz swój kanon piękna. Może on dotyczyć sztuki, urody kogoś innego, architektury, czego tylko chcesz.
2. Jak wyobrażasz sobie swoje przyszłe lokum marzeń?
3. Wolisz spędzać czas w samotności czy z bliskimi Ci osobami?
4. Masz jakieś dziwne nawyki bądź tiki nerwowe?
5. Jaki jest Twój ulubiony serial bądź anime? Jeśli nie możesz się zdecydować, to wymieć kilka.
6. Co nie podoba Ci się w dzisiejszym świecie?
7. Jaki jest Twój ulubiony zapach?
8. Jakie słowa według Ciebie pięknie brzmią?
9. Jaką masz sprawdzoną metodę na poradzenie sobie z negatywnymi emocjami?
10. Jeśli miałbyś/miałabyś wybór zamienić się ciałem z dowolną osobą na jeden tydzień: kim byłaby ta osoba i dlaczego oraz co byś wtedy zrobił/a?
11. Czy dzisiejszy system edukacji w szkołach Ci odpowiada? Masz do niego jakieś zastrzeżenia? Co jest zbędne, a czego w nim brakuje?



Nominacje:

Niestety nie siedzę w blogosferze zbyt często, więc nie obserwuję chyba aż 11 blogów. Nominuję więc wszystkie, których styl prowadzenia mi się spodobał (i tak nie będzie ich wiele):


OMG W KOŃCU SKOŃCZYŁAM TĘ NOTKĘ! Siedziałam nad nią Ponad dwie godziny przez te wszystkie zdjęcia w odpowiedziach, ale udało mi się w końcu. Także piszcie w komentarzach co sądzicie o tym moim pomyśle, czy wam się podobało lub cokolwiek chcecie, będzie mi miło.

Tymczasem się z Wami żegnam. Miłego wieczoru!
Natasha

niedziela, 24 stycznia 2016

Hardcore

Witajcie!

Dziś nie będę się wywodzić na żaden temat jakoś długo, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mam na to weny. Mam za to kilka zdjęć na tego bloga.

To bardzo miłe, gdy ktoś prosi mnie o stworzenie stylizacji w jakimś stylu, naprawdę! Mam wtedy wrażenie, że kogoś naprawdę interesuje to, co robię (Mateusz, z tego miejsca Cię pozdrawiam 8) ). Tak więc dziś umyłam i wyprostowałam włosy, mocno wymalowałam oraz wyprasowałam ubrania... prostownicą, gdyż nie chciało mi się podłączać żelazka. Ale zadziałało! Rozłożyłam sprzęt i trochę zapozowałam do zdjęć dzięki statywowi i samowyzwalaczu, lecz tylko kilka zdjęć wyszło fajnie. Jestem niefotogeniczna oraz ten makijaż mi nie pasuje. :< Ale są efekty, którymi właśnie chcę się podzielić! Tylko, że w całym tym pośpiechu zapomniałam o dodatkach, niestety.

Czapka: Second-hand
Koszulka: Tally-Wejil
Ogrodniczki (tak, to są ogrodniczki): Second:hand
Rajstopy: ebay.com, lecz sama je podarłam (najpierw przypadkowo, potem specjalnie)




Jeśli chcecie, bym wymyśliła jakąś stylizację pasującą do danego stylu, to piszcie. Chętnie rozważę Wasze propozycje! ♥

Myślałam także o "poszerzeniu swojej działalności (XD) i dodawaniu również filmików ze stylizacjami na yt. Może fejm by w końcu mi się zgadzał (XD po raz drugi). Co o tym sądzicie?

Natasha

piątek, 22 stycznia 2016

Próba nowego sprzętu

Witajcie! Długo mnie nie było na tym blogu, gdyż... no w sumie sama nie wiem. Byłam leniuszkiem śmierdziuszkiem i egzystowałam sobie w zaciszu domowym, ewentualnie byłam zajęta próbowaniem mojego nowego aparatu (przez który zadłużyłam się u mamy na calutki rok), bo razem ze strojeniem się (zazwyczaj niemodnie, choć zdarzają się wyjątki), fotografia jest również moją pasją (a kto wie, czy tego nawet nie przewyższa).
Link do mojego fotograficznego fanpage znajdziecie tutaj! Fajnie by było, gdybyście zostali ze mną na dłużej, gdyż się staram.

Wracając do tematu: na dodatek mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało chodzić do ciucholandów, ponieważ nic w nich nie mogłam znaleźć; a także stroić, bo zdjęcia w lustrze wyglądały jakby były robione lodówką pomimo tego, że mam dobry aparat w telefonie (to wina tego, że zwierciadła w moim pokoju są bardzo daleko od okna) i niemalże cały czas siedziałam w domu, nawet w sylwestra. Jednakże od dziś się to zmienia, gdyż dotarł do mnie zestaw: softbox, parasolka oraz blenda fotograficzna (biała i srebrna). Swoją drogą miałam wielkie problemy z zamawianiem tych dupereli z allegro. Z resztą: opowiem Wam o tym, żebyście mieli co tutaj czytać (jeśli Was to nie interesuje, to pomińcie poniższy akapit):

Na początku zamówiłam zestaw softbox o naprawdę kuszącej cenie, gdzie allegrowicz miał 98% pozytywów. Wybrałam sposób dostawy "przesyłka kurierska pobraniowa", by doszło jak najszybciej (max. dwa dni). No więc czekam: dwa... Nic. trzy... Dzwonię do sprzedawcy, nie odbiera telefonu. Pięć dni... Przesyłki ani widu, ani słychu.
Szóstego dnia napisałam do sprzedawcy czy wysłał mi paczkę oraz by wysłał mi numer trackingowy. Dzwoniłam także, jednakże nadal nie mogłam się skontaktować.
Dzień siódmy: moja cierpliwość dobiegła końca. Napisałam, by nie wysyłał do mnie niczego i że mu podziękuję. Jednakże inny sprzęt, od innego sprzedawcy, postanowiłam zamówić dnia następnego, gdyż łudziłam się, że ten allegrowicz pójdzie po rozum do głowy i raczy odpisać na moje maile. Myliłam się.
Dzień ósmy: Zamawiam rzeczy od innego użytkownika tego portalu, wydając milion piniondzów. Zadowolona z zakupów cieszę się jak małe dziecko. I co? Kilka godzin później do moich drzwi dzwoni kurier, że przywiózł mi paczkę od tamtego pana, co pracuje chyba za karę i nie obchodzi go komfort jego klientów! No mi zawsze wiatr w oczy i kosa w żebra! XD Na szczęście kolejną paczuszkę dostałam już następnego dnia.

Okej, to koniec zbędnych historyjek na dziś. Przechodzę do głównej tematyki bloga:

Choker z różą: Aliexpress
Plugi z kręgiem transmutacyjnym: Aliexpress
Sweter: Second-hand
Spódniczka: Second-hand
Zakolanówki: Rynek
Holograficzne oksfordki: Zara





Okai, to wszystko na dziś. Jeszcze tylko dodam małe ogłoszenie parafialne, że w tym tygodniu zrobiłam ogromne zakupy w moich dwóch ulubionych sklepach (odzież na wagę XD), dzięki czemu chcę zrobić tak gigantyczną notkę, że aż ją podzielę na części, dzięki czemu będzie więcej czytania.

Tymczasem się z Wami żegnam.
Do następnego razu! ♥

Natasha









czwartek, 3 grudnia 2015

Zabawa w Nu Gotha

Witajcie! 
Tak, tak, wiem. Dawno mnie nie było, bo nie miałam ani czasu, ani ochoty na jakiekolwiek pisanie tutaj. Wiecie: egzaminy semestralne, o których się dowiedziałam kilka dni przed nimi i tak dalej. No i nie miałam co pokazywać, ponieważ nie wychodziłam z domu. Jednakże dziś postanowiłam zebrać siły do kupy i zmobilizować się do działania, aby jakoś się ładnie wystroić i to uwiecznić. W końcu moja czarna szminka z chińczyka nie mogła zostać porzucona w zapomnienie, a i moje włosy jeszcze nie mają kilkucentymetrowego odrostu.
Dobra, nie zanudzam, Nie będę się też jakoś wielce dziś rozpisywać, tylko przechodzę do notki.

W dzisiejszej stylizacji mam niestety tylko jedną rzecz z lumpeksu (nie licząc kabaretek, których nie wiać). No tak jakoś wyszło.

Aksamitka na szyi: lookaah
Koszulka ze sfinksem: aliexpress
Siateczka: Second-hand
Tennis skirt: vinted.pl
Kabaretki: Second-hand
Zakolanówki: sklep z bielizną
Okulary lenonki: sklepik na rynku
Trochę ziemniaczanie wyszłam na tym zdjęciu



Szpan na burżujskie fajeczki musi być


Oki, to koniec na dziś. No i postaram się poprawić ze systematycznością co do prowadzenia tego bloga, ponieważ jak to mówią "bez pracy nie ma kołaczy".

Natasha

czwartek, 12 listopada 2015

Gdy dostajesz nowe soczewki w swoje łapki, czujesz potrzebę wystrojenia się jak szczur na otwarcie kanałów

Witajcie!
Zapewne myślicie pewnie wszyscy, że rzuciłam bloga daleko w kąt. I faktycznie chciałam to zrobić, gdyż zrobiło mi się przykro po tym, że czytelnicy go nie komentują praktycznie wcale (tylko bliscy znajomi). Tak, wiem, przy dwóch postach fejmu nie zdobędę, mam się uzbroić w cierpliwość, blablabla... No ale jak widzę ile osób nie zostawia po sobie śladu to aż mi się odechciewa cokolwiek pisać i jakkolwiek poświęcać swój czas na tworzenie nowych "stylizacji", gdyż wydaje mi się to bezcelowe. Cóż, zapewne jak to się nie zmieni to będę dawać posty raz na ruski rok dla znajomych, ponieważ najzwyczajniej w świecie będę wolała robić nic produktywnego, niż się "spełniać". Mnejsza, koniec mojego bólu kakaowej krainy, czas na posta.

Był pochmurny, listopadowy wtorek. Skrywającą się za blokami szarość nieba zauważałam ze swojego okna, siedząc dzień jak co dzień przed komputerem. Brat jak zwykle siedział przed laptopem i przeglądał zszywka.pl, no bo co innego może robić człowiek po studiach bez pracy? Swoją drogą uważam tę stronę internetową jako cebulacki odpowiednik tumblra, tak samo jak nk zamiennik facebooka, wrzuta.pl nieszczęsną podróbką youtube, a chomikuj upolszczoną wersją torrentów. Z tą różnicą, że na tym pierwszym jest mniejsze ryzyko ściągnięcia przez przypadek ruskiego pornola.
W pewnym momencie ktoś zadzwonił do domofonu. Przez kilka sekund miałam niemą i nieruchomą walkę z krewniakiem p.t. "kto pierwszy wstanie i podejdzie otworzyć drzwi". Tym razem to ja przegrałam, bo nie mogłam doczekać się listonosza. I faktycznie po niecałej minucie w drzwiach stał mój chrzestny, który z zawodu rozdaje pocztę po mojej okolicy zamieszkania. Miał dwa listy: jeden z banku milenium do mojej mamy, a drugi do mnie, z jakimś wypukłym przedmiotem w środku. Podpisałam odebranie przesyłki poleconej, po czym podałam z wujkiem Jarkiem sobie dłoń i zabrałam się do odpakowywania mojej paczki. Nie byłam zaskoczona tym, co do mnie przyszło. Dotarły do mnie moje oczekiwane soczewki! Zadowolona zaczęłam się szykować do szkoły.

Osobiście jestem z nich bardzo zadowolona. Nie dość, że ładnie i w miarę naturalnie się prezentują, to jeszcze wygodnie mi się je nosi na oczach. Perfect.


Dobra, koniec chwalenia się, przechodzę do konkretów tego bloga. Postanowiłam się znowu wystroić do szkoły i nie założyłam babcinego swetra. A że umyłam włosy, to nie zakładałam tego dnia peruki.

Choker:  aliexpress
Naszyjnik: aliexpress
T-shirt: Second-hand
Bluza ze sztucznego futerka: Second-hand
Spodnie: Second-hand
Buty: Brilu.pl


Zagadka na dziś: poznajecie symbol, który widnieje na naszyjniku? Jeśli tak: co on oznacza? Czekam na odpowiedzi! Tymczasem się z Wami żegnam. Paa~ ♥
Natasha


poniedziałek, 2 listopada 2015

Kawaii menel style desu (XD) + Halloween

Witajcie, dziś postanowiłam zrobić notkę zbiorową, ponieważ nie miałam wiele czasu przez weekend ze względu na mój brak czasu. Coś czuję, że takie posty będę robić częściej, bo (o dziwo dla mojej rodziny, która myśli, że wiecznie nic nie robię i tylko się nudzę oraz siedzę na facebooku) nie zawsze mam czas. Meh, wybaczcie moją nieudolność pisarską, ale nie mam pojęcia jak mogę te notki opisać ciekawiej. Chyba muszę nabrać wprawy.

Kawaii menel style desu (XD)


Dnia trzydziestego października wyruszyłam do mojej bliskiej znajomej Eri (która nie znosi słowa "przyjaciółka"). A jak wiadomo: dziewczę z małego miasteczka wyruszające do dużego miasta oraz niezmiernie zwracające uwagę na swój wygląd zewnętrzny musi się jakoś wystroić, by czuć się dobrze w swoim ciele. Na początku chciałam ubrać swój ulubiony golf, jednakże gdy znalazłam w szufladzie mamy moje rajstopy z podstawówki (które nadal na mnie pasują przez bycie karłem), odstawiłam go z powrotem do szafy (spokojnie, pokażę go kiedy indziej, gdyż mam ochotę go ubrać niebawem oraz na dworze jest zimno, a on jest ciepły). 

W tej stylizacji dominują ciemniejsze barwy, akcenty kolorystyczne w tych ubraniach kojarzą mi się z zasypaną powierzchnią ziemi przez różnorakie kolorowe liście, które opadły z drzew pod wpływem braku chlorofilu. 


Sweter: Second-hand
Spódniczka: Second-hand
Rajtuzy: W sumie to nie wiem, dostałam je po kuzynce jakieś 11 lat temu
Glany: używane, kupione na allegro





Opisałabym swój dzień, co robiłam itp., ale wątpię, by kogokolwiek to obchodziło tak naprawdę. Nie chcę zajmować swojej strony rzeczami, które by odpychały innych i zamierzam skupiać się na głównej tematyce bloga. Poza tym próbowałam kawałek swojego dnia opisać w pociągu na kartce i wyglądało to po prostu źle, jakbym na siłę chciała zapełnić wpis zbędnymi literkami. 
Na dziś więc kończę, jednak to nie zakończenie tej notki, gdyż resztę dopiszę jutro, także się z Wami nie pożegnam w tym miejscu. 

Halloween


Witam ponownie (napisałam to jednak dwa dni po, ale o tym później), tym razem z moim halloweenowym przebraniem. Co prawda nie jest ono jakieś ambitne jak kostiumy moich znajomych, jednakże bardzo chciałam się przebrać za zaćpaną Mię Wallace z filmu "Pulp Fiction" (swoją drogą to mój ulubiony film). Chwalę się nim, albowiem ubrania do tego instant cosplayu nie są nowe. Niestety jednak nie mogłam wyjąć kolczyka, gdyż moje dziurki nawet zagojone szybko się zrastają. Poza tym muszę przyznać, że tego dnia czułam się niewyjściowo.

Peruka: aliexpress
Sztuczna krew: zastosowałam tint z bell (i ludzie się nabierali, że jest prawdziwa)
Koszula: znalazłam w szafie mamy
Spodnie dzwony: Second-hand


 A tu z Eri



Planowałam jeszcze dodać wpis o tym jak się ubrałam na wszystkich świętych, niestety dostałam zatrucia pokarmowego po KFC i umierałam (co mi się działo to zachowam dla siebie, bo to trochę upokarzające pisać o tym publicznie), przez co przeleżałam cały dzień na materacu, cierpiąc z bólu i męczeństwa. Nigdy więcej sieciówkowych fastfoodów.


A, i jeszcze jedno: w komentarzu poproszono mnie o to, abym opisała jak znajduję perełki w moich ukochanych sklepach z odzieżą noszoną przez bogatych obcokrajowców. Szczerze mówiąc myślałam kiedyś o takiej notce, więc ona się na 100% tutaj pojawi. Muszę po prostu zebrać swoje wszystkie informacje do kupy i połączyć wątki, po czym je opisać w takowym wpisie.

Pozdrawiam Was i zachęcam do komentowania!
Natasha